- Przegrywacie znów mecz, mimo że słabsi nie byliście?
- To był wyrównany mecz. Remis byłby sprawiedliwy. W pierwszej połowie byliśmy dużo lepsi, ale nie stworzyliśmy sobie stuprocentowych okazji. W drugiej KSF troszeczkę ruszył i raz nas zaskoczył. A nasze ataki znowu nie były skuteczne.
- W drugiej połowie potrafiliście zamknąć rywali w okolicy ich pola karnego…
- W pewnym sensie jest to powód do dumy. W końcu mało kto potrafiłby zamknąć na własnej połowie lidera, ale co z tego, skoro kompletnie nie potrafiliśmy tego wykorzystać. Pozostaje nam pogratulować awansu KSF-owi i trenerowi Jarkowi Misiowi.
- Skład pozostał praktycznie ten sam, a jednak gra już tak nie wychodzi…
- Więcej gra Marcin Piech, na lewej obronie jest Darek Kordiak i to tyle. Resztę mamy taką samą. Nie wiem co się dzieje. Niby gramy podobnie, ale jednak coś nie wychodzi. To wszystko leży w sferze mentalnej.
- Stawianie was jako faworytów do awansu chyba nie pomogło?
- Bardzo możliwe, że to nam przeszkodziło. Gdybyśmy grali dalej spokojnie swoje, pewnie szło by dobrze, ale wszyscy mówili o awansie, byliśmy liderami i to nas pokonało.
- Wierzycie jeszcze w awans?
- Mamy pięć punktów straty do Ilanki. Gdyby KSF ich pokonał, a później my u siebie również z nimi zwyciężymy, szansa jeszcze będzie. Wiadomo, że ciągle wierzymy i mamy nadzieję, że się uda, ale na własne życzenie to się od nas oddaliło.
- Dziękuję za rozmowę.